Kilka godzin jazdy malowniczą drogą z Hue docieramy do przeleczy Hai Van. Po jednej stronie porośnięte lasem Góry Ammańskie, po drugie morze Południowochińskie. Za nami Vietnam północny. Ruiny fortyfikacji obsadzone przez armie mrówek szczegom wjazdu do południowego Vietnamu. Przez portowe miasto Da Nong docieramy do Hoi An.
Hoi An - dawny port handlowy położony nad rzeką Thu Bon jest dziś miastem odwiedzanym przez rzesze turystów. Wzdłuż wąskich uliczek ulokowane są setki sklepików, lokali i szwalni. Ponieważ ruch kołowy jest znacznie ograniczony, zwiedzanie miasta jest naprawdę przyjemne. Po portowej przeszłości miasta pozostała różnorodność zamieszkujących go mieszkańców. Zwiedzić można chińskie świątynie, wietnamski domy i japoński most. Jeśli trafi się na święto pełni księżyca, zobaczyć można niesamowity widok nocnego miasta oświetlonego tysiącami lampionów. Zwłaszcza efektownie wygląda most na wyspę Cam Nan i sama rzeka Thu Bon po której spływają tysiące lampioników. Wystarczy kupić lampion, zapalić świeczkę, pomyśleć życzenie i oddać go rzece by zaniosła je do Boginii Morza. A działo to bardzo sprawnie. Nic w tym dziwnego. Skoro rzeka próśb płynie raz w miesiącu, od kilkuset lat, to Boginii musi mieć wielką wpraw. W moim przypadku zajęło to godzinę.